O robieniu zapasów, czyli starożytna sztuka rotowania

Dawno, dawno temu, w poprzednim świecie, kiedy jeszcze koronka była jedynie nazwą na ozdobne ażurowe sploty z nitek, ale już pojawiły się pierwsze sygnały nadciągających kłopotów, niektórzy ludzie zakupili z głupia frant znacznie większe ilości konserw i papieru toaletowego niż normalnie. O ile papier się w naturalny sposób zapewne zużył1), o tyle według naszych obliczeń jakoś tak teraz będą się kończyć terminy przydatności do spożycia puszek i innych trwałych racji w typie MRE. W związku z tym warto odświeżyć sobie parę spraw, jeśli chodzi o robienie i utrzymywanie zapasów.

Na początek, wszystkim tym którzy znajdą takie ponad dwuletnie puszki znienacka w swoich szafkach, garażach czy piwnicach, warto przypomnieć, że puszka nie powinna być okrągła ze wszystkich stron. Do puszki, która zaczęła nabierać kształtu kuli, należy podchodzić z najwyższą ostrożnością – nie dość, że nie nadaje się na pewno do użycia, to jeszcze grozi wybuchem przy poruszeniu.  

Druga sprawa jest taka, że konstrukcja zapasów podlega pewnym uniwersalnym zasadom od czasu, kiedy pierwszy Ugg schował sobie kawałek mięsa na później. Są to:

  1. Zasada normalności – robimy zapasy jedzenia, które normalnie jemy. Inaczej jest istotne ryzyko, że się zmarnuje. W przypadku innych rzeczy niż żarcie, robimy zapasy rzeczy, z których umiemy skorzystać, lub mamy jasny i sprawdzony plan tego, co chcemy z nimi zrobić. Ugg wiedział, że je to mięso, i że da radę zjeść to, co sobie schował. Zapewne nie robił też zapasów kolorowych grzybów, na które dopiero co się natknął i których jeszcze nikt w stadzie nie dał rady spróbować dwa razy.
  2. Zasada świadomości – trzeba mieć przynajmniej ogólną świadomość, gdzie te zapasy sobie trzymamy i ile ich mamy. Inaczej są dwa zagrożenia – jedno, że braknie kiedy będzie potrzebne, i drugie, że się zmarnuje, kiedy któraś zapomniana skrytka raczy wybuchnąć. Ugg też dokładnie wiedział, gdzie sobie wsadził ten kawałek mięsa, i jak duży on był.
  3. Zasada FIFO, albo rotacji zasobów – najpierw zużywamy najstarszą posiadaną porcję. Inaczej może się okazać, że pojedyncza puszka czy porcja, zawieruszona z tyłu szafki, nabierze cech bomby biologicznej. Ugg też nie miał z tym problemu, ponieważ jego zapas składał się z jednej porcji, i siłą rzeczy był łatwy w zarządzaniu. Teraz sprawy są trochę bardziej złożone i bardzo pomaga prowadzenie sobie jakiejś listy.
  4. Zasada nienaruszalności – kiedy już zdecydujemy się mieć stały zapas czegoś, to go uzupełniamy tak, żeby stan nigdy nie spadł poniżej ustalonej ilości. Kiedy tylko Ugg zjadł zapasowy kawałek, zapewne natychmiast zaczął się rozglądać za jakimś następcą – albo nawet zjadł zapas dopiero wtedy, kiedy znalazł coś następnego.
  5. Zasada nadzoru – od czasu do czasu sprawdzamy w jakim stanie są nasze zapasy i ile ich jeszcze faktycznie jest. Ugg też sprawdzał, czy nie zgubił.

I tyle, jako umysł ścisły lecz praktyczny Ugg nie zajmował się wyższą matematyką i nie wierzył w praktyczne zastosowania liczb powyżej 5.

Jak to wygląda w praktyce? Oto garść przykładów trochę bliższych naszym czasom.

  1. Wszelkie baki i zbiorniki miej możliwie zawsze co najmniej w połowie pełny. Dzięki temu masz margines pozwalający nie brać udziału w każdym panicznym szturmie na stacje po byle plotce, ale możemy swobodnie i starannie wybierać dogodne momenty na dotankowanie. No i mniej boli, bo nie jesteśmy nigdy zmuszani do tankowania do pełna po chorych cenach. O ile kanistry i inne takie to fajny pomysł, ale wymaga on znacznie bardziej starannego rozplanowania i nie wszędzie da się  takie rzeczy bezpiecznie przechowywać. 
  2. Kupienie naraz palety nieznanych a okazyjnie tanich konserw bliżej nieznanego producenta może skończyć się znacznym uszczerbkiem dla zapasów papieru toaletowego w razie konieczności użycia.
  3. Kiedy kupujesz puszkę, słoik czy butelkę, kup od razu dwie takie same, jak wiedźmin. Jedna będzie na dziś, a druga – na zaś. Dodatkowy plus jest taki, że będziesz mieć już rozpoznany produkt o znanym smaku, do którego wszyscy są przyzwyczajeni i który nie rozreguluje żołądka, i twój zapas będzie naturalnie rósł.
  4. Rzeczy o ekstremalnie długich terminach przydatności trzymaj w jednym miejscu (szafka, skrzynka itp), najlepiej z papierową listą tego, co jest w danym dużym pojemniku. W ten sposób będzie łatwiej utrzymać kontrolę nad procesem i nie obudzić się z jednym sucharkiem i toną metryczną papieru toaletowego.
  5. Miej zapas gotówki. Miej zapas prądu (np. powerbank). Miej zapas ubrań (nie kostiumów). Miej zapas części zamiennych czy materiałów eksploatacyjnych do urządzeń krytycznych (np. pad do konsoli, baterie do ukochanych zabawek, takie tam). I przede wszystkim, miej zapas zdrowego rozsądku.

Bystry Czytelnik (a inni tu nie bywają), zapewne bez trudności będzie w stanie wyekstrapolować sobie mniej trywialne zastosowania, czy dostosować koncepcję do specyficznych potrzeb. 

Bardziej szczegółowe rozkminki, w tym przeróżne listy i wyliczenia ile czego wypadałoby sobie zapewnić, zapewne nastąpią.

1) ach, te przepyszne zupy papierówki, ciasta o aromacie rumianku i aloesu, czy wreszcie papier panierowany… 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Z łopatą, gumiakiem i MON'em po Śląsku, czyli wnioski i obserwacje z działań przeciw- i popowodziowych 2024

Primer - jak sobie łatwo ogarnąć nieuczciwą przewagę na ew. szkolenia wojskowe

Różnice między wojskiem, preppingiem a normalnością, czyli dlaczego nie wszystko da się załatwić odpowiednim użyciem materiałów wybuchowych.