„38 zrzut, symulowany”, czyli o treningu, sparingu i pouczających fakapach

Wszyscy sobie coś tam ćwiczymy, w ten czy inny sposób. Bardziej, mniej, częściej, rzadziej, praktycznie, czy też przez wizualizacje – co kto lubi. Ale łączy nas wszystkich jedno – każdy człowiek, ale to absolutnie każdy człowiek, jest doskonałym strzelcem bojowym już po trzecim seansie dowolnej części Johna Wicka, czy odpowiednio dobranej dawce innych filmów gun-fu podlanych strzelankami.

Wielu z nas zna też kultowy dialog z Aliens, gdzie porucznik Gorman chwali się swoim doświadczeniem bojowym. Wiemy też, jak to się skończyło, a tych z Czytelników, którzy nie do końca wiedzą, stanowczo zachęcam do zapoznania się z klasyką. Ale do rzeczy.

Ostatnio miałem okazję liznąć(1) treningu strzelectwa bojowego z użyciem trenażerów i amunicji UTM, organizowanego w Szkole Ognia w Kochcicach. Polega to z grubsza na tym, że ludzie w goglach, maskach, kaskach i rękawicach (żeby się nie pokancerować za bardzo) ubranych na normalne ciuchy biegają za sobą z normalną bronią w ręku, zasilaną specjalną amunicją barwiącą (Universal Training Marker) i próbują realizować na sobie, na żywym, oporującym przeciwniku, wybrane scenariusze i zadania. Brzmi znajomo? Powinno, to w końcu najbliżej wolnej walki, jak udało mi się podejść w temacie strzelectwa.

I muszę wam powiedzieć, że tak samo jak po gwizdku timera, wszystko idzie się paść już w pierwszym ruchu. Trafienie UTMem, pomimo że właściwie co do zasady bezpieczne dla zdrowia, jednak konkretnie ciągnie i oczywiście zostawia siniaka. O ile zliczanie punktów starą szkołą poznańską DESW (przez pomiar siniaków) nie jest raczej praktykowane, o tyle człowiek bardzo szybko nabiera szacunku, odwrotnie proporcjonalnie do ilości warstw ubrania. Dochodziło do tego, że w reakcji na ruch przeciwnika da się chybić wszystkie strzały z odległości jakichś 7-10 metrów. A dostaliśmy na tapetę chyba najprostszy możliwy scenariusz „bojowy” – kontakt na 10 metrach na wprost, „obrońca” ma zgrane przyrządy karabinka na „napastniku”, a napastnik z kolei wybiera sobie moment w którym podniesie lufę, ruszy i zacznie strzelać. Proste? Proste, strafing w strzelankach robią sześciolatki jednym palcem, a w filmach każdy bohater zawsze trafia 30 razy na 17 strzałów.

No więc nie. W życiu się nie spodziewałem, że tyle spraw może się zes#ać naraz, kiedy tarcza się rusza i odpowiada ogniem, a timera nie ma. Wszystkie fajne techniki ze strzelectwa dynamicznego, które pomagają na torze z zamkniętym scenariuszem i jasnym rozróżnieniem na cele shoot i no-shoot, okazują się balastem. Karabinek zgrany na celu utrudnia obserwację pełnej sylwetki i łatwo przegapić, że się zabawa już zaczęła – bo bodziec ma charakter czysto wizualny, nie ma żadnego gwizdka, komendy ani nic takiego. Blokada w kaburze, taka fajna żeby nie zgubić klamki w biegu, okazuje się opóźniać dobycie o znacznie więcej niż 0.2s wychodzące na timerze – a każda ćwiartka sekundy to dodatkowa porcja farby na klacie. Zmiany magazynka w rękawicach właściwie wcale nie są zabawne. Zero informacji zwrotnej o tym, gdzie poszły kulki uniemożliwia szybką korektę(2). Zero informacji zwrotnej o tym, czy i ile było trafień (3) uniemożliwia strzelanie tych scenariuszy jak toru dynamicznego, na pamięć i na zamkniętych nawykach ruchowych, z okazyjną modyfikacją kiedy człowiek widzi, że coś nie poszło. Do tego dochodzi, przynajmniej na początku, fala adrenaliny - nieczęsto człowiek ma okazję patrzyć w niewłaściwy koniec strzelającego grzmiącego kija. Dochodzi też spore zdezorientowanie tym, jak ta broń chodzi – bo chodzi podobnie, ale jednak wystarczająco inaczej od ostrej, żeby się człowiekowi na początku włączała reakcja na potencjalną awarię i squiba. Kask z goglami i stalową siatką na ryjku jest gorszy niż stara DESWowa maska szermiercza, a jednym z założeń scenariusza było to, że nie wolno nam było upewnić się co do stanu załadowania sprzętu – więc dodatkowy stresik płynął stąd, że zdecydowanie za często było „klik” zamiast „BANG”. Okazyjne słoneczko prosto w oczy (wtedy, kiedy przestawało kropić) dopełnia obrazu doskonałej zabawy, razem z zaparowanymi goglami skutecznie upośledzając ocenę dystansu i szutrową nawierzchnią.

Podsumowując – stanowczo polecam każdemu z pretensjami do strzelectwa obronnego jakąś formę treningu Force-on-Force, kiedy tylko nadarzy się ku temu sposobność. To już nie jest sprawa ściśle tajna przez poufną - jest dostępna jako usługa na rynku cywilnym. To co robimy pod strzelectwo dynamiczne na zawodach, nawet z nalepką „tacticool”, to jest odpowiednik walki z cieniem czy pracy na worku – scenariusz zawsze leci tak, jak go sobie w głowie ułożymy, i nie trzeba właściwie na nic faktycznie reagować no do niczego dostosowywać tempa, no i zabawa kończy się dokładnie wtedy, kiedy nam się zachce. To, co robimy stojąc na stanowiskach, nawet jeśli tłuczemy elementy dynamiczne, to jest odpowiednik kata (formy) tłuczonego z ograniczonym zrozumieniem – bo praca nóg, w najlepszym razie, jest zredukowana do symboli i aluzji, cel się nie rusza ni nie zmienia, ćwiczący się nie rusza, i często oszukujemy wprowadzając do celowania poprawki wypracowane na poprzednich powtórzeniach. Dopiero przy jakiejś formie treningu FoF, im mniej umownej(w granicach rozsądku) tym lepiej, możemy mówić o jakichś formach sparingu. Każdy, kto kiedykolwiek okładał się hobbystycznie czy to łomami, czy to sztachetami wie, że bez sparingu trudno o rozwój, bo strasznie zawadza ego.

Ja swoje ego zgubiłem, bodaj już czwarty raz w tym roku – bardzo pouczające doświadczenie, i to za każdym razem. Też polecam.     


1) całkiem dosłownie, farba używana w UTM ma dość nijaki smak, ale za to jest obojętna biologicznie. Koloryzowane.

2) w ASG i w paintballu kulki jednak widać w locie, więc da się korygować ostrzał po torze lotu kulek.

3) Bo nie widać dziurek jak w tarczach, a UTMy nie obalają jak na filmach.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"W lekkiej piechocie nic nie jest lekkie", czyli po zawodach Lekka Piechota (kat. "Lżejsza", średnio szalona)

Z łopatą, gumiakiem i MON'em po Śląsku, czyli wnioski i obserwacje z działań przeciw- i popowodziowych 2024

Primer - jak sobie łatwo ogarnąć nieuczciwą przewagę na ew. szkolenia wojskowe