Checklisty, czyli postanowienia i życzenia świąteczno-noworoczne

 Wszystkim odbiło z jakimiś listami, planami, postanowieniami. Wszystkim. Tylko dlatego, że arbitralnie wybrana planeta zrobiła kolejne arbitralnie dobrane kółko dookoła, a jakże, arbitralnie wskazanej gwiazdy.

No to my też. Checklisty będą hurtowe, po całości, ambitnie, raz a dobrze, czasami z przykładami ale bez przytłaczającej ilości detali - a co się będziemy rozdrabniać.

Checklista ogólna – co by się nie podziało, warto mieć:

    1. ...co pić, i raczej chodzi o pochodne wody

    2. ...co jeść, i to przez cały czas

    3. ...jak się umyć, a przynajmniej poudawać że się jest czystym, i mieć czym się poratować medycznie

    4. ...gdzie spać

    5. ...coś suchego do ubrania i mieć jak się ogrzać

    6. ...wiedzę, co się dzieje

    7. ...środki i metody, żeby nie dać się zrobić w wała złym ludziom, którzy w sytuacjach podbramkowych czasami wyrastają jak grzyby.

Różni rabini różnie rozkładają akcenty, różne sklepy sprzedają różne talizmany, a różne plemiona mają różne strategie, ale generalnie chodzi o zdolności do zaspokojenia podstawowych potrzeb, o których na co dzień mało się myśli.

Checklista na BUG-IN – kiedy naprawdę nie chce się nam nigdzie wychodzić

Powiedzmy, przez 5 dni lub parę tygodni:

    1. Woda PITNA: minimum jest zakładane jako 2l na łeb na dobę. JAK: 

        1. rotowane butelki PET do 2 litrów (drogo); 

        2. rotowane butle PET 5+ litrów

        3. kranówa dobrej jakości rotowana po dłuższym czasie, w plastiku (prościej) albo szkle (lepiej). Bojler się liczy.

        4. akwarium i zdolność do filtrowania wody tak, żeby dało się ją pić – najlepiej bez sraczki.

        5. w ogóle warto mieć jakiś porządny filtr i tabletki do uzdatniania wody.

    2. Jedzenie: minimum 2500kcal na dorosły pysk na dobę. JAK:

        1. gotowe racje "wojskowe" typu MRE – drogo i trzeba wymieniać co rok-dwa (a w każdym razie, pilnować dat ważności). Plus jest taki, że bardzo proste w przygotowaniu, bo wszystko jest w pakiecie.

        2. Liofilizaty – fajne, bo leciutkie, ale drogie fchu… eee, bardzo. Raczej przydatne tam, gdzie spodziewamy się je nosić, bo leciutkie i trzeba do nich tylko dolać wody z punktu 1.

        3. Puszki, z tych ulubionych (przez wszystkich!). Trzeba rotować, więc musi to być coś, co się normalnie zjada. Trzeba bardzo pilnować dat ważności, bo zaniedbane potrafi spuchnąć i wybuchnąć. Albo struć. Uwaga: zapasowe narzędzia do otwierania tych puszek! Cegłą niby się da, ale otwieraczem do konserw znacznie łatwiej.

        4. Ryż, makaron, kuskus – uwaga na mole. Draństwo potrafi zeżreć, zasrać i generalnie popsuć humor. Jeśli nie dopadną tego mole, potrafi stać i dekadę, ale znacznie lepiej jest to sobie normalnie zużywać.

        5. Dla eksperymentatorów – nasiona pszenicy, żyta itp. pakowane w atmosferze neutralnej, to potrafi ponoć być dobre i po 30 latach, także do zasiewu (!)

        6. Różne takie – kawy, herbaty, słodycze, przekąski. Nie oszukujmy się, zawsze się zeżre na długo przed upływem ważności. Tu sztuka polega na utrzymaniu jakiegokolwiek zapasu, nie na jego rotowaniu.

        7. Racje awaryjne, długoterminowe – np. NRG-5, o deklarowanej przydatności do spożycia rzędu 20 lat. To jest zapas typu „kup, zapomnij, przekaż w spadku”, ale znacznie łatwiejszy w obsłudze niż pszenica w azocie.

        8. Uwaga: dobrym pomysłem jest sobie mieszać różne warstwy, i nie kupować palety niesprawdzonego żarcia tylko dlatego, że jest taktyczne, modne czy podejrzanie tanie.

        9. Alko najlepiej takie, które normalnie przez gardło nie przechodzi. Starczy na dłużej i rzadziej będzie trzeba uzupełniać.

        10. Zwierzakom trzeba zapewnić zwierzęce żarcie. Najlepiej takie którego smak znacie i lubicie (nie, to nie jest literówka). Trzeba je też policzyć w zapasach wody pitnej, żeby nie dostały sraczki od wody „technicznej”.

    3. Zapas lekarstw, tych co zwykle, plus drugie tyle na sraczkę, skaleczenia różnej skali, gorączkę, i wk#rw - tak, uspokajające też. Jak nie dla nas, to dla ulubionych lokalnych panikarzy. Alko i cukierki nie do końca się liczą.

    4. woda techniczna: do mycia, prania, spłukiwania, gotowania. Wypadałoby liczyć litr-dwa na dorosły pysk na dobę. Liczy się zawartość spłuczek, kotłów itp., aczkolwiek lepiej mieć parę dni normalnego zapasu i zdolność przytargania paru wiader z zewnątrz zanim trzeba będzie spuszczać z kaloryferów. Rozpoznane miejsce „na zewnątrz” skąd będzie się dało piechty przytargać wodę nadającą się do filtrowania, jakby co.

    5. Zapasowa komunikacja, na przykład radyjko FM/AM tzw. „surwiwalowe” potrafące dublować jako dynamo i powerbank, albo papierowy notes z adresami fizycznymi i numerami telefonów stacjonarnych, jak pokazują w muzeach.

    6. prąd, w sensie powerbanków czy fotowoltaiki do zasilenia drobnej elektroniki typu telefony, krótkofalówki czy inne latarki. Bonusowe punkty za zapas typowych baterii (chemiczne albo akumulatorki). Jeszcze bardziej bonusowe punkty za generator, choćby głupią korbkę w radiu surwiwalowym dublującym jako powerbank. Pełnowymiarowy generator wielopaliwowy – jeszcze lepiej, jak kto może, ale trzeba mieć dobrze poukładane składowanie paliwa.

    7. Zapas środków czystości i higieny, w tym jakieś mokre chusteczki do których nie potrzeba za dużo ciepłej wody. Tu się liczy też zapas dezynfektantów, maseczek minimum FFP2, i papieru toaletowego.

    8. Dobre drzwi z dobrymi zamkami, i do kompletu dobre ubezpieczenia na wszystko i wszystkich. Głupio dać się zaciukać za telewizor.

    9. Worki na śmieci z tych budowlanych, mocnych. Dużo, ale bez przesady – powiedzmy, tak na miesiąc śmiecenia. Folia się przyda, jakby zombiaki powybijały szyby, albo jakby trzeba było łapać deszczówkę

    10. dla wybrednych – toaleta chemiczna z zapasem chemii. Lodówka z tych turystycznych, na leki i dwa browary.

    11. Narzędzia, najlepiej zacząć od ręcznych – jakiś dobry multitool, młotek, siekierka, piła, gwoździe, taśma klejąca z tych srebrnych, kleje. Łom dla fanów poradnika RCB. Dłuższy kawał porządnego sznurka. Źródła światła inne, niż te symbolicznie świeczki zapachowe. Źródła ognia lepsze, niż świder ogniowy. Jakaś kuchenka, na której przy braku gazy i prądu będzie się dało upichcić ten makaron czy odgrzać puszkę. Warto zachować zdrowy rozsądek i nie rzucać się od razu na pełne linie produkcyjne.

    12. Gotówka w ulubionej, możliwie wymiennej walucie. Kapsle raczej odradzam, nie ma żadnej gwarancji że kurs będzie choćby zbliżony do Fallout’a. Metale – te szlachetne, te mniej szlachetne i te kolorowe, inne dobra na barter, itp., przy czym to już jest bardziej sztuka i szczęście, niż nauka ścisła – na tym trzeba się znać.

    13. Bezpieczeństwo – najlepiej w postaci własnej zorganizowanej grupy i w ogóle, ale nawet patyk i proca też na początek będzie ok. Spraje na nieuprzejmość dla pacyfistów.

    14. Zapas książek, gier towarzyskich, oraz rzeczy z papierniczego – żeby nie dostać do głowy od siedzenia na kwadracie. 

    15. Ubrania których nie żal i w których da się pracować, kocyki, coś przeciwdeszczowego i inne takie, które przecież każdy i tak ma.

    16. Dla zaawansowanych: balistyka osobista, komunikacja satelitarna, nokto- i termowizja,  maski pgaz, CB radia lepszego zasięgu, proce o energii wylotowej lepszej niż 100 dżuli, co tam komu w duszy gra.

    17. Wszelkie pojazdy mechaniczne w miarę możliwości sprawne i zawsze potankowane/naładowane co najmniej w połowie, jakby nam się nagle zmieniło z BUG-IN na BUG-OUT

Checklista na BUG-OUT, czyli kiedy odczuwamy nieodpartą potrzebę zwiedzenia możliwie dalszej okolicy.

    1. Miejsce do zwiedzania. Zawodowcy wykonują BUG-OUT zawsze DOKĄDŚ, a nigdy tylko „skądś”. W kraju jest 38 milionów zawodowców od prepingu, nie ma co sobie robić siary.

    2. Trasę/y, Plan/y i Transport/y. To nie paleolit, żeby dymać piechty w losowym kierunku z gaciami w zębach, po dzieciaku pod pachą i z węzełkiem ulubionych kamieni znalezionych po drodze.

    3. Pakiety ewakuacyjne ("BoB"), czyli dla każdego:

        1. Ciepłe i wygodne ubranie na zmianę, z czymś przeciwdeszczowym.

        2. Wygodne buty, do tuptania w terenie (jakby jednak punkt 2 się posypał)

        3. plecaczek z wodą i żarciem na jakieś 1 do 3 dni, zależnie od tego, z jakim rozmachem zaplanowaliśmy podróż. Bonusowe punkty za zdolność filtrowania i uzdatniania wody, czy przygotowania żarcia na ciepło (menażki, kuchenki itp.). Żarcie raczej lekkie i wysokoenergetyczne, niż słoiki z żurem. Własny kubek, termos, butelka, łyżka, nóż, spork, cokolwiek żeby nie trzeba było żonglować tym upieczonym kartoflem.

        4. Coś do spania – od kocyka do auta, przez karimatę i śpiwór w jakiejś postaci, po namiot, a nawet łóżko turystyczne w kamperze. Jak komu pasuje, przy czym lepiej jest mieć cokolwiek, niż tylko ambitne plany.

        5. Światło, powerbank, potrzebne kabelki i zapasowe baterie do ulubionej elektroniki.

        6. Ulubiona elektronika – w zależności od potrzeb, od latarki do laptopa z łączem satelitarnym. Co komu w duszy gra, póki sam swoje nosi.

        7. Zapas ulubionej gotówki, jak w BUG-IN 12

        8. Dokumenty, ich kopie, skany, czy zdjęcia – jak się komu ułoży.

        9. Środki czystości i higieny. Podcieranie się łopianem jest mocno przereklamowane, a poza tym trzeba umieć, oraz umieć znaleźć łopian. W szczególności, łopian to coś zupełnie innego niż pokrzywa.

    4. Narzędzia – do odkopania czy naprawienia (w granicach rozsądku) pojazdu, do zrobienia ogniska, do otwarcia puszek, do otwarcia innych rzeczy napotkanych po drodze, które warto otwierać, czyli tradycyjnie – łopatka, opcjonalne grabki, kubełek i siekiera. Koło zapasowe, pompka i podnośnik z kluczami. Dla fanów poradnika RCB – jakiś łom. Dla zaawansowanych - dobry multitool.

    5. Apteczka turystyczna, uzupełniona o spory zapas lekarstw tych co zwykle. No chyba, że na miejscu docelowym wszystko jest – to wtedy tylko apteczka turystyczna, uzupełniona o spory zapas lekarstwa tych co zwykle.

    6. Wszystko drobne a wartościowe, co się zmieści. 

    7. Dla zaawansowanych – bezpieczeństwo najlepiej w postaci konwoju, dodatkowa łączność, inne gadżety z BUG-OUT 16. Tylko z głową – np. jak komuś się wyśnią proce, to lepiej żeby były w typowym kalibrze, który ma reszta konwoju.


Checklista na zachowanie zdrowych zmysłów:

    1. Zajmuj się rzeczami, na które masz bezpośredni wpływ tu i teraz, i które poprawiają sytuację twoją i twoich. Na resztę szkoda energii.

    2. Rozwiązuj problemy po kolei, od najpilniejszego. Jak rozwiążesz ich wystarczająco dużo, wystarczająco dobrze i wystarczająco szybko – wygrywasz. Nie musi być idealnie.

    3. Najpilniejszy problem to ten, od którego ktoś może krwawić albo umrzeć. 

    4. Miej plan i się go trzymaj, ale tylko dopóki ma on sens. Jak tylko przestanie mieć sens, przejdź na plan zapasowy, albo improwizuj. Lepiej zrobić cokolwiek wystarczająco dobrze wtedy, kiedy potrzeba, niż wpaść na idealne rozwiązanie tydzień za późno.

    5. Myśl, zanim coś zrobisz. W trudnych czasach wiele z „normalnych” systemów i zasad może nie działać wcale, albo działać inaczej.

    6. Nie czekaj na innych, aż ktoś pomoże. W zależności od skali fakapu, możesz się nie doczekać. Pomóż sobie samodzielnie, jeśli się da.

    7. Dziel się robotą. Samotny Zbawca Wszystkiego działa tylko w filmach, a nikomu nie pomożesz jak się zajedziesz w pierwszej dobie.

    8. Zasoby zewnętrzne należy zużywać w pierwszej kolejności, zanim się sięgnie po własne.

    9. W surwiwalu nie chodzi o to, kto ma bardziej rację, tylko o to, żeby o własnych siłach przeczytać napisy końcowe ostatniego sezonu. Ego może w tym przeszkodzić, a trzeba będzie działać z ludźmi o bardzo różnym nastawieniu.

    10. Sprzęt można stracić (lub „pozyskać odwrotnie”), ale wiedza zostaje. Buduj wiedzę w swojej grupie, żeby zawsze był backup.

    11. Oszukuj, bo wszechświat z definicji nie gra za tobą fair. Zapalaj ognisko zapalniczką i paliwem turystycznym, a nie dwoma drewienkami i korą brzozy. Świeć latarką, a nie  własnoręcznie wyciętą pochodnią żywiczną. Ścinaj drzewa piłą łańcuchową, a nie kozikiem i patykiem. Jeźdź autem i woź wszystko w bagażniku, zamiast dymać piechotą z plecakiem. Nie ma dodatkowych punktów za niepotrzebnie złożone rozwiązania. Ma być zrobione minimalnym wysiłkiem.

I tyle. Właściwie, reszta to tzw. „trywialne detale implementacyjne” pozwalające na nieprzerwaną zabawę przez dekady, takie jak gdzie to wszystko trzymać, jak minimalną ilością szpeju ogarnąć maksymalną ilość potrzeb, jak nauczyć resztę grupy myślenia tymi kategoriami, jak sobie i reszcie rodziny zracjonalizować zakup kolejnej procy, gdzie to wszystko ćwiczyć, skąd na to wziąć kasę i który rodzaj puszek jest najulubieńszy...

Spokojnego Nowego Roku.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"W lekkiej piechocie nic nie jest lekkie", czyli po zawodach Lekka Piechota (kat. "Lżejsza", średnio szalona)

Z łopatą, gumiakiem i MON'em po Śląsku, czyli wnioski i obserwacje z działań przeciw- i popowodziowych 2024

Primer - jak sobie łatwo ogarnąć nieuczciwą przewagę na ew. szkolenia wojskowe