Dekompresja, czyli co może wypaść z plecaka po sezonie.
Ponieważ nieuchronnie zbliża się Wielkie Doroczne Poszukiwanie Skarbów w plecakach, z którymi trzeba będzie znowu wyjść normalnie między ludzi, służymy garścią obserwacji na temat tego, jakie żarcie może z nich wypaść. Powiedzmy, że to taki horoskop plecakowy, skrzyżowany z loterią i doborem naturalnym.
Żelazna klasyka – zaawansowana hodowla pleśni na bazie kanapce zapomnianej od kilku miesięcy, możliwe że z przerzutami poza pojemnik. Plecak należy do osobnika mentalnie w wieku szkolnym. Hodowlę należy zutylizować poza obszarem zamieszkanym wraz z pojemnikiem, pozostałą część plecaka zdezynfekować możliwie agresywnymi środkami. Skrajne przypadki mogą wymagać odkażania ogniowego.
Rozgnieciony batonik lub zdeformowana tabliczka czekolady, wariant szczelny – nienaruszone opakowanie pozwala domniemywać, że zawartość będzie się dało skarmić po doprowadzeniu do stanu używalności. Na przykład przez przetrzymanie w lodówce aż skrzepnie w stopniu wystarczającym do oddzielenia zawartości od opakowania. Wariant szczelny rozpoznajemy po braku wycieków. Niestety, często spotykany jest wariant nieszczelny, zwłaszcza jeśli obiekt był przenoszony w tym samym przedziale co klucze, scyzoryki, fajne kamyki, czy droga i wysoce specjalistyczna elektronika. Jedynym plusem wariantu nieszczelnego jest to, że podczas czyszczenia całej okolicy z wycieku mamy do przegryzienia coś słodkiego na pocieszenie.
Cały, nienaruszony batonik lub fabrycznie nowa tabliczka czekolady – no trudno, czasami tak trzeba, rozpakowanie spakowanego plecaka z powodu odwołania wyprawy też się zdarza. Ostrożnie schować we właściwe miejsce, ponieważ te konkretne produkty mają bardzo krótki okres połowicznego zaniku, jeśli się człowiek zamyśli i nie patrzy, co przegryza.
Tzw. trail mix – pojedyncze draże typu M&Ms, okruchy, pemmikan luzem, strzępki papieru i folii, orzeszki, piasek, żwir z nutą igliwia i mrówek, czasami doprawione odrobiną mosiądzu, gwoździem czy innym takim. Wszystko to, co się rozsypało, nasypało, wysypało, utkwiło, wypadło czy zostało w plecaku, a co zupełnie nie przeszkadzało aż do tego momentu. Wszelkie próby posortowania czy odzyskania z tego mixu jakichkolwiek wartości odżywczych są skazane na niepowodzenie – należy ograniczyć się do wyłowienia metalu i ew. sznurków potencjalnie przydatnej długości, a pozostałe kilogramy wyrzucić.
Puszka. W przypadku
znalezienia puszki należy sprawdzić, w kolejności:
- czy puszka jest
szczelna, czy też nastąpił wyciek. Nieszczelną puszkę należy
zutylizować możliwie daleko od stref zamieszkałych, a wyciek
neutralizować metodami standardowymi.
- czy puszka ma
normalny kształt, czy też jest wyraźnie wybrzuszona tam, gdzie nie
powinna. Ekstremalnie wybrzuszona puszka może wymagać interwencji
saperów. Uwaga dodatkowa – puszka z wybrzuszeniami i wgnieceniami
jest klasyfikowana jako tzw. konserwa Schroedingera. Decyzję o jej
skolapsowaniu przez otwarcie należy podejmować rozważnie, a
realizować – ostrożnie i w kontrolowanym środowisku, z dala od
rzeczy, których nie chcemy pokryć warstwą zawartości.
- czy data
przydatności jest widoczna, czytelna i odnosi się do przyszłości.
O ile szczelna, niezdeformowana, nieuszkodzona i przeterminowana
puszka niekoniecznie musi oznaczać zejście śmiertelne w wyniku
spożycia, o tyle trzymanie jej czy to w plecaku, czy to w
towarzystwie innych puszek nie jest najszczęśliwszym pomysłem.
Puszkę przeterminowaną, a niespełniającą dowolnego z pozostałych warunków należy bezwzględnie utylizować poza strefą zamieszkaną.
Puszka typu skyfood, samoogrzewająca – to jest stosunkowo nowy typ puszki, od tradycyjnej różniący się tym, że jest zapakowana dodatkowo w korek, w którym jest wkład ogrzewający. Utrudnia to ocenę stanu puszki, więc istnieje ryzyko, że mimo dobrego stanu zewnętrznego opakowania sama puszka będzie pogięta, zwłaszcza jeśli wkład grzejący się aktywował lub zdegenerował. Jeśli taka puszka wiele z nami przeszła, pochodzi z niepewnego źródła, z odzysku lub była podejrzanie tania, należy ją zużyć w kontrolowanych warunkach przed upływem daty ważności. Ogrzewacz jest chemiczny, aktywowany tlenem z powietrza, więc w razie wyrzucania takiej puszki z dowolnych przyczyn należy się upewnić, że ogrzewacz już się na pewno zużył i wystygł.
Racja MRE (tzw. "wojskowa"), ważna i szczelna – czyli hermetyczny worek z grubej wszystkoodpornej folii, z co najmniej jednym daniem, ogrzewaczem chemicznym (albo i małą blaszaną kuchenką/palnikiem, bywa różnie), i garścią innych mniej lub bardziej jadalnych rzeczy. Wyjąć, otrzepać z resztek trail mixu, jeśli trzeba umyć z innych wycieków czy zabrudzeń, schować na następną okazję – to się nie ma jak zepsuć. Póki racja jest szczelna i niezdeformowana, data przydatności jest raczej wskazówką, niż prawem.
Racja MRE, nieważna lub nieszczelna – znaczy, pozyskana po taniości lub z odzysku, napoczęta lub upuszczona o raz za dużo na szkło, kamienie i drut kolczasty, takie tam. Generalnie po inspekcji okazuje się, że za rok będzie nadal szkoda wyrzucić, ale już może być trochę niezręcznie zjeść przy ludziach czy z dala od działającej kanalizacji z podczepionym kiblem. Rozpakować, podzielić na elementy, zjeść te najbardziej zagrożone utylizacją. Ponieść konsekwencje w cywilizowanych warunkach.
Elementy racji MRE z ogrzewaczem – ogrzewacze chemiczne się degenerują z upływem czasu, nawet jeśli wydaje się, że są w miarę szczelnie zamknięte. To może prowadzić do niespecjalnie miłych niespodzianek, zwłaszcza zimą. Jeśli opakowanie dania nie jest naruszone ani rozdęte, powinno nadawać się do spożycia – i tak należy zrobić możliwie szybko po odnalezieniu takiego elementu racji w plecaku. Jeśli te elementy to cukierki, suchary, czy napoje w proszku, to spokojnie można je odłożyć na kupkę czy do pudełka z takimi samymi z poprzednich lat. Nic im nie będzie, a wyrzucić szkoda.
Liofilizaty – nieotwarte, nieuszkodzone odkładamy z powrotem tam, skąd je wzięliśmy. W przyszłym sezonie będą nadal jak znalazł, i przy odrobinie szczęścia wrócą ponownie w to samo miejsce także za rok.
Kanapka z surowym, świeża - czyli rozpakowujemy plecak po krótkim spacerze, z rzeczy troskliwie tam spakowanych na wszelki wypadek najdalej parę godzin temu. Zjeść na kolację, chyba że był naprawdę upał i to świeże wcale nie jest już takie świeże, lub nabrało dziwnego smaku czy zmieniło kolor. Nasz smak (i węch) jest produktem 4 miliardów lat ewolucji i zżerania rzeczy o różnym poziomie nieświeżości – jeśli śmierdzi lub źle smakuje, jest to ostrzeżenie z zaświatów od tych przodków, którzy odnieśli ewolucyjny sukces ;-)
Kanapka z surowym, kilkudniowa – utylizować z dala od stref zamieszkałych. Nie otwierać, nie odwijać, nie wąchać, nie oglądać. No chyba, że w planie jest posiadanie zaawansowanej hodowli pleśni.
Celowo ususzone żarcie, które już takie było kiedy trafiło do plecaka – suchary, kabanosy, pemmikan, beef jerky, suszone owoce, prawdziwy, zapakowany i celowo wytworzony jadalny trail mix. Jeśli nie jest zbyt mocno zanieczyszczone trail mix’em, można je albo zeżreć, albo schować na później. Jemu już nic nie zaszkodzi.
Celowo ususzone żarcie, które zamokło – należy traktować jak kanapki z surowym. Znaczy, ostrożnie, ale zdecydowanie i bez sentymentów.
Żarcie, które takie nie było, ale gdzieś po drodze wyschło na kamień zamiast spleśnieć – no nie. To jest tylko zbrylony trail mix. Niby wiadomo, gdzie było, ale już nie do końca, co i z kim robiło. Do wyrzucenia.
Niezidentyfikowane resztki substancji o charakterze ogólnie organicznym, także wilgotne – a było pamiętać, że w lesie zostawiamy po sobie tylko porządek, a zabieramy ze sobą tylko wspomnienia. Teraz będziesz się bujać z doczyszczeniem plecaka, być może także z pozbyciem się z niego mrówek, innego tałatajstwa lub nawet muszych larw.
Ryż, makaron, kasza do ugotowania, nasiona zbóż, strączkowe – należy szybciej rozpakowywać zakupy z plecaka i nie nosić ich bez sensu po terenie. Dociążanie plecaka znacznie efektywniej jest realizować butelkami z wodą.
Zupki „chińskie” do zalania, w miarę szczelne – to, co w worku, będzie się nadawało. To, co się wysypało, to trail mix. Jeśli worek jest w średnim stanie, to patrzysz na swoją dzisiejszą kolację. W przeciwnym wypadku można szczelny worek schować na zaś.
Resztki poprzedniego posiłku w menażce/termosie, wariant „wygląda całkiem spoko, i nie spało w lesie” – dla odważnych albo zdesperowanych, możliwe że nada się do spożycia, ale sensacji kulinarnych nie należy się spodziewać. Prawdopodobieństwo innych sensacji rośnie co najmniej liniowo, proporcjonalnie do czasu spędzonego w menażce/termosie w temperaturze nie-chłodniczej.
Resztki posiłku w menażce/termosie, wariant „najstarsi górale nie pamiętają” – zabij to, zanim to zabije ciebie, ogniem jeśli zauważysz jakiekolwiek oznaki oporu. Pojemnik należy starannie odkazić. Bardzo starannie.
Plastikowa butelka z napojem na bazie wody, częściowo opróżniona, nie wiadomo od jak dawna otwarta – jeśli to nie jest natychmiastowo potrzebny lek ratujący życie, nie posiadający zamienników, płyn wylać, butelkę wyrzucić (albo oddać do skupu, jeśli jest po pierwszym października 2025). Z wodą nie warto ryzykować.
Plastikowa butelka z niezidentyfikowanym płynem, niekoniecznie na bazie wody, o nieustalonym pochodzeniu i niepewnym przeznaczeniu – nie otwierać, zutylizować z dala od strefy zamieszkania, nie podpalać. Zadziwiająco wiele paliw do różnych kuchenek, płynów do czyszczenia wszystkiego, czy innej przydatnej chemii ludzie uparcie próbują przenosić w butelkach po napojach, nie opisawszy nijak zawartości. Prowadzi to czasami do mniej lub bardziej zabawnych pomyłek, jak np. próby zalewania ogniska benzyną przeznaczoną do zespołowego kocherka, czy toasty płynem do czyszczenia tłumików i rozpuszczania nagaru. Toasty denaturatem czy spirytusem do kuchenek turystycznych nie są już wprawdzie tak modne jak kiedyś, ale nadal bywają społecznie akceptowalne.
No to chlup - na zdrowie, i smacznego.
Komentarze
Prześlij komentarz