Polly Gone Camping, czyli okruchy dnia z jesiennego biwaku

Na zaproszenie pewnej Wiodącej Organizacji Od Tych Spraw miałem ostatnio okazję wziąć udział w intensywnym, 11-dniowym biwakowaniu na skraju lasu z wyżywieniem i zakwaterowaniem w namiotach. Pogoda była mocno taktyczna, trochę słońca, trochę deszczu, z temperaturami tak od minus 2 do plus niewielkie naście, a program zajęć intensywny i urozmaicony, jak na takie imprezy. Żeby nie zanudzać, samo mięsko w kolejności mniej-więcej losowej.

  1. Dobrze dopasowane buty ze skarpetami, które w tej kombincji nie obcierają nawet jak przemokną. Może nie być jak suszyć butów, a zapasowa para może nie wystarczyć na długo, więc warto wziąć więcej skarpet i dosuszać je na sobie, jakby co. W takich warunkach jakiekolwiek otarcie będzie się kiepsko goić, a na dłuższą metę może wygenerować spore problemy. Da się taki zestaw zbudować – dla mnie na dziś to Lowa+Bridgedale Coolmax, przy czym to skarpety są decydujące. Oczywiście, zasypka, sudokrem i inne podobne na pewno nie zaszkodzą, jak ktoś je lubi.
  2. Dobry śpiwór to też podstawa. Bez dobrego śpiwora będzie źle, nawet w te noce, w które Wiodąca Organizacja da radę zapewnić ogrzewanie przydzielonych namiotów. A będzie źle, ponieważ godziny ogrzewania tychże nigdy nie pokryły się całkowicie z godzinami snu i nawet w najlepszą noc brakowało paru godzin do świtu. Paradoksalnie, najlepiej spało mi się w noc, podczas której wiadomo było, że nic nie będzie grzało. A to dlatego, że od razu opatuliłem się we wszystko z kolekcji „Zima 2025”, bez złudzeń co do planów i zamiarów wszechświata, dzięki czemu uniknąłem najpierw tonięcia we własnym pocie, a potem szczękania zębami około tej trzeciej nad ranem, gdy Murphy regularnie wygrywał z działem technicznym i przydziałem paliwa.
  3. Tak samo podstawą jest konkretna bielizna termiczna. Przydziałowa daje radę, ale nie jest najlepsza mimo posiadania ogromnej zalety w postaci bycia za darmo. Jak człowiek goni w piętkę na oparach i głębokim deficycie kalorycznym w takich warunkach, to każda kaloria ciepła zatrzymana w ubraniu będzie na wagę złota. W przypadku braku termo ubieramy dodatkowe warstwy
  4. Termos z ciepłym piciem zdecydowanie pomaga utrzymać zdrowe zmysły. Herbata z cytrynką, może kawa (aczkolwiek tu ostrożnie, bo te tańsze rozpuszczalne, powiedzmy, znienacka przyspieszają przemianę materii co wymaga staranniejszego planowania zrzutów), nawet woda z cukrem, i litr przy dobrym termosie potrafi utrzymać temperaturę nawet do 24h. Uzupełniać przy każdej okazji.
    • Wrzątek można zdobyć na parę sposobów, nawet jeśli nie można posługiwać się prądem czy ogniskiem (cośtam cośtam ppoż cośtam cośtam bezpieczniki cośtam). Można sępić od współosadzo… eee, współlokatorów. Można sępić na stołówce, lub nawet tankować gorącą herbatę wprost z termosów z okazji posiłków. Można w końcu przywieźć sobie kuchenkę turystyczną gazową i odpalać ją cichcem w rozsądny sposób. Tu bezkonkurencyjne są ustrojstwa typu „jetboil”, bo literek doprowadzają do wrzenia w 120 sekund, a kartusz starcza na stosunkowo długo dzięki wysokiej sprawności palnika. Jeśli nie stać nas na komplet (palnik, kubełek i kartusz), to przynajmniej kupmy parę kartuszy nakręcanych na gwint, spełniających normę EN417 . Paliwa nigdy za wiele, nam się zaczęło kończyć po pierwszym tygodniu i trzeba było kombinować parę ostatnich dni.
  5. A propos kombinowania. Jeśli nie za bardzo jest jak uzupełniać zapasy, bo np. harmonogram napięty, sklepów odpowiednich nie ma pod ręką, a kurier nie dotrze na współrzędne MGRS czy też pod przedostatnie drzewo od lewej przy drodze ppoż obok takiego strumyka, należy rozpoznać gdzie jest najbliższy paczkomat. Ekipa od logistyki zazwyczaj ma czym tam podjechać i jest zwolniona z przynajmniej części harmonogramu. A jeśli nie, to na takich imprezach jeszcze chyba nikogo nie zabił godzinny spacer tam i z powrotem. Przełajem. Marszobiegiem. Nocą, kiedy jest czas wolny. Byle tylko ktokolwiek wiedział, gdzie nas szukać, jakby co.
    • Możliwe też, że Pobliski Bardziej Stały Obóz Zaprzyjaźnionej Organizacji będzie dysponował sklepikiem czy kantyną. Owszem, to trochę cheating i pay-to-win, nawet dość słono, ale przecież w surwiwalu chodzi o rozwiązanie problemu najmniejszym nakładem wysiłku. Jeśli nie oszukujesz, to najwyraźniej ci nie zależy.
  6. Ciężkie pojazdy mają rykowiska, tak samo jak jelenie. Inaczej niż jelenie, mają je w godzinach Twojej drzemki i odpoczynku.
  7. Jeśli namiot nie przecieka, to będzie kondensował wilgoć tak, żeby kapała na posłania. Często ekipa logistyczna sprytne zapobiega temu problemowi, rozstawiając przeciekający namiot tak, żeby nie dało się go szczelnie zasznurować. Tak wbudowaną cyrkulację powietrza (i chłodzenie) można znacznie zredukować, wieszając w wejściu dodatkowo tarp., pałatkę czy dowolne podobne rozwiązanie. Tak samo taśma klejąca pomaga rozwiązać kwestię mniejszych przecieków. Za to globalny problem przecieków najlepiej rozwiązać plandeką, zespołowo kupioną lub zorganizowaną na miejscu pod wymiar namiotu, chyba że obsada i rozmiar cel… eeee, namiotu jest ustalona jeszcze przed wyjazdem.
  8. Powerbanki dużej pojemności to najlepszy pomysł na utrzymanie drobnej elektroniki w ruchu, o ile będziemy nią oszczędnie gospodarować – tryb samolotowy i tryb oszczędzania baterii są naszymi przyjaciółmi, a być może uda się gdzieś podładować taki powerbank choć przez chwilę. Panele słoneczne to raczej nie ten klimat, zresztą przy napiętym harmonogramie może być trudno nimi zarządzać. Jeśli w harmonogramie są jacyś droniarze, to prąd najlepiej sępić u nich – oni muszą mieć go albo dużo, albo własny dostęp. Punkt medyczny też najczęściej ma zasilanie.
    • Owszem, można całkowicie odstawić elektronikę na czas przygody, ale komunikacja łącznikiem białkowym szybko traci urok. Zwłaszcza, jeśli komunikat jest z tych pilnych, „łącze” ma parę km przełajem, a innych środków łączności nie wydano, bo się nie należą.
    • Powerbanki, kable, ładowarki i wszelkie inne drobne akcesoria należy wyraźnie opisać lub oznaczyć. Jeśli pojawi się źródło prądu, będzie oblepione tym ustrojstwem, a wtedy bardzo łatwo o pomyłki.
  9. Jedenaście dni to niewystarczający okres, aby rozkręcić bimbrownię. Nie ma nawet co próbować.
  10. Jeśli na terenie obozu jest łaźnia lub prysznice z ciepłą wodą, warto starannie sobie rozplanować harmonogram ich użycia. Z jednej strony dobrze jest się opłukać w ciepłej wodzie z całego syfu, redukując ryzyko otarć. Z drugiej strony, jeśli pizga (a po zmroku już na pewno pizga), szybki spacer zaraz po gorącym prysznicu może być pewnym ryzykiem dla nieprzyzwyczajonych, a ciężko jest dosuszyć i ręczniki, i rzeczy zawilgłe od pary wodnej. Najgorzej, jak się człowiek przeliczy, odparzy, otrze, i jeszcze przeziębi.
  11. Parę-paręnaście metrów paracordu i kilka karabińczyków pozwalają na zgrabne zagospodarowanie przestrzeni nad posłaniami, która generalnie jest nieużywana. Można tam sobie porozwieszać rzeczy do suszenia, czy po prostu do trzymania pod ręką. Rzeczy, które są wystarczająco czyste a które chcemy mieć jednak ciepłe i w miarę suche do ubrania, należy trzymać podczas spania w śpiworze (lub między śpiworem wewnętrznym a zewnętrznym.
  12. Czołówka z czerwonym światłem znacznie podnosi jakość życia w cel… eee, namiocie. Nikt nie lubi dostawać białym światłem ze szperacza po oczach tylko dlatego, że wspołos.. współlokator szuka czegoś po nocy.
  13. Kurtka puchowa, grzejąca nawet kiedy jest wilgotna, jest niezbędnym elementem ekwipunku. Najlepiej cokolwiek za duża o dwa-trzy rozmiary, żeby dało się ją ubrać w charakterze postojówki na szpej. Przy dużych skokach temperatury organizm pracujący na zmeczeniu będzie miał problemy z utrzymaniem ciepła, zwłaszcza jak dojdzie niewyspanie czy silny wiatr. Owszem, puchówkę da się zstąpić innymi dodatkowymi warstwami, ale nie będą one tak poręczne do szybkiego ubierania i zdejmowania.
  14. Szpej dodatkowy a przydziałowy, jeśli jakiś dała ci organizacja, oznacz sobie tak, żeby go rozpoznać w stercie innych, podobnych. Szpej, który ma numery seryjne, jest święty, i jeśli ktoś coś nawywija, cały turnus zostanie zaproszony na uroczyste spowiadanie się z posiadanych numerków, najprawdopodobniej w czasie przeznaczonym na sen i przy latarkach. Im sprawniej wykażesz, że masz wszystko co porzebne w garści, tym szybciej pójdziesz spać.
  15. Szukaj sobie roboty, pomagaj ludziom i jeśli tylko to możliwe, dziel się zasobami i wiedzą. Wszyscy marzną tak samo, a może się okazać, że to nie ty będziesz mieć ten ostatni kartusz gazu i przedostatni łyk ciepłej wody. Wtedy networking i siatka wzajemnego wsparcia będą bezcenne. Takie zabawy to sport zespołowy, a samotne wilki dobrze wychodzą tylko na instagramie.
  16. O ile szpej na punkcie postoju można zabezpieczyć przed deszczem tarpem czy pałatką, o tyle bivvy bag sprawdza się znacznie lepiej. Płachtę trzeba rozłożyć, szpej nią zawinąć a całość skomponować tak, żeby nie przeminęło z wiatrem, a bivvy bag po prostu rzuca się w krzaki, wypełnia szpejem i zamyka.
    • Z kolei branie namiotu-norki czy hamaka na takie eskapady moim zdaniem nie ma sensu. Raz, większość nocowania będzie w namiotach Organizacji. Dwa, jeśli jakiś nocleg trafi się w terenie, będzie on następował po marszu, w którym tę norkę trzeba będzie nieść, i niekoniecznie w miejscu i warunkach, w których będzie się dało rozwiesić hamak. Trzy, to raczej nie będzie więcej niż jedna - dwie noce pod rząd.
  17. Pakowanie się w wiele różnych tobołków utrudnia życie. Lepszym pomysłem jest jedna duża torba ze stelażem, którą można ew. postawić w charakterze szafki tak, żeby zachować jakś kontrolę nad swoim majdanem, i plecak z tych dobowych na wyjścia. Oczywiście, termin „dobowy” jest tu umowny, bo może się okazać, że nagle obdarzą cie dodatkową „eską” i odpowiedzialnością za cudzy numerowany, święty szpej, który jakoś trzeba będzie przenieść z punktu A do cholera wie gdzie, diabli wiedzą którędy.
  18. Ludzie chrapią, a ludzie podziębieni chrapią bardziej, więc warto mieć jakąś pomoc naukową typu delikatne zatyczki do uszu, bo w tych strzelnicowych będzie kiepsko. Jeśli w Twoim namiocie nikt nie budzi cię chrapaniem, znaczy to, że to Ty najgłośniej chrapiesz. Ekipa ci to uświadomi.
  19. Zmęczeni ludzie robią błędy. Głodni czy niewyspani tak samo. Zziębnięci – też. Kiedy Twój błąd może posłać półtora kilodżula w czyjąś stopę, warto naprawdę się skupić i przemyśleć dwa razy każdy następny ruch _zanim_ się go zrobi. Pokrzykiwanie instruktora bo robisz coś wolno i dokładnie to naprawdę betka w porównaniu do ryku, jaki usłyszysz kiedy te półtorej kilodżula poleci nie w tę stronę co powinno.
  20. Da się trafić w cel wielkości większej patelni z 800m w nocy, a z 600m przy wietrze w porywach do 30km/h, na cudzym karabinie ledwo co skonfigurowanym pod siebie. Da się też podpalić wrzosowisko rykoszetami, o smugaczach czy API nie wspominając. Da się schować w lesie bez poszycia tak, ze przechodzący mimo ludzie prawie na człowieka nasi… , eee, nadepną. Da się bardzo efektywny i wartościowy trening czytania wiatru zrobić na 15 nabojach. Da się to wszystko ogarnąć na "diecie niskoresztkowej Żryj Połowę”, 4-5 godzinach kiepskiego snu na dobę, z kaszelkiem takim, że się znajomi przychodzą pytać, kiedy pogrzeb. Da się wykorzystać metodę sokratejską do przekonania ludzi strzelających takie coś pierwszy raz w życiu, że to nie Panbócek kule nosi, ale grawitacja, opór powietrza, efekt Magnusa, wiatr i przede wszystkim dreszcze strzelca. I da się za taką samowiedzę nie zapłacić ani grosza! ;-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Lekka Piechota LPXI, czyli jak do tego doszło - nie wiemy, ale udało się.

Primer - jak sobie łatwo ogarnąć nieuczciwą przewagę na ew. szkolenia wojskowe

Delta Recon Squad, czyli czy ktoś widział snajperów?